czwartek, 20 lipca 2017

Cisza musi mówić - recenzja Ryszarda Mścisza
















I dziś muszę/ żyć w nieskończoność/ wciąż na wydechu – takimi słowami autorka tomiku „Pisane ciszą” puentuje wiersz „Nieskończenie”. Można dostrzec w tych słowach jakiś stygmat ponadczasowego trwania, ową sugerowaną moc twórczego przetwarzania haustów życia, wykradanych powietrzu, i poetyckiego filtrowania szeptów duszy, wejrzeń we własne sumienie i myśli płynące na fali skojarzeń, obrazów, epifanii przeżywanych chwil.


 


Trzeci tomik niespełna 17-letniej poetki to świadectwo jej twórczego rozwoju – przy tym nie częstotliwość tworzenia i wydawania zbiorków o tym decyduje, ale rozwój warsztatu twórczego, coraz większe wyrafinowanie, skala, głębia i „gęstość” skojarzeń, przywołań czy twórczych peregrynacji natchnienia. W czterech ścianach/ wieczności (przywołany już wiersz „Nieskończenie”) twórcza cisza staje się pewnym dominium, azylem dla wrażliwej, lirycznej duszy. Z niej wyrasta całe bogactwo zdarzeń myśli, serca, sumienia, pamięci, a także buntu, „implozyjnego” krzyku, strachu i zawodu. Czasami podmiot mówiący wiersza wali pięściami/ W głuche ściany ciszy... (wiersz „Izolacja”), innym razem (z „naddaną” formą zwrotną – o funkcji neologizmu) uprasza się/ o zdiagnozowanie/ tej dziwnej mutacji krzyku („Apel”). Zatem jest to cisza, która nie tylko mówi, ale wręcz chce krzyczeć – taka, w której pieleszach dojrzewa krzyk i skumulowany bunt. Jest ona także antidotum na ów krzykliwy, polifoniczny świat, w którym łatwo zgubić się, pójść za niewłaściwym głosem, wołaniem. Tyle tylko zostało/ znaleźć panaceum/ lub uciszyć świat – konstatuje podmiot mówiący przywołanego już wiersza „Apel”. Ta tak wymowna i obfitująca w skumulowane sensy cisza może wszakże i doskwierać, więzić słowa, które pragną się wyzwolić, myśli marzące o wyrażeniu, zwerbalizowaniu. W wierszu „Ciszo?” czytamy: nie mogę się nawet/ poskarżyć na ciebie/ związałaś moje struny. Poetka często przywołuje w swoim tomiku różne teorie naukowe, próbuje „unaukowić” swoje liryczne wizje, odsłony lirycznej duszy. Także w tym wierszu, pragnąc poskromić ciszę, ku naukowemu konkretowi się zwraca: zszywam antyrównoległe cisze/ żeby zaciszyć się/ w dyfrakcji

W wielu wierszach Anity Róg pojawiają się apostrofy i pozorowane dialogi, które w gruncie rzeczy są wewnętrznymi dywagacjami, rozmowami z sobą. Kojące piękno motyla (do którego się zwraca) z wiersza „Motyle nadzieje” ma uśpić demony czuwające/ Za ścianą. Oksymoroniczny zziębnięty ogień, który stanowi swoistą  deskrypcję wewnętrznego rozdarcia podmiotu mówiącego, rozpala pragnienie, sankcjonuje życzenie skierowane do uskrzydlonego, upersonifikowanego motyla: Ususz wycisz moje lęki. Pokrzepienia a nawet ratunku podmiot szuka także u nocnych motyli, które nadają jakieś surrealne dystynkcje pamięci. W wierszu „Nocne roszady” pojawia się prośba o twórcze natchnienie wyrażona – nierzadkimi u poetki – neologizmami: Zestrofuj swoje życie w parę chwil/ Zwierszuj bezpotomne cele. Owe funkcjonalne neologizmy (pierwszy na przykład może kojarzyć się ze strofowaniem, upominaniem o poetycką zwięzłość, oszczędność słów, ujmowanie życia w wymownych obrazach, ujęciach chwil) w połączeniu z tytułowymi „roszadami” zdają się  obrazować twórczość jako pewną grę słów i obrazów.

Poetka operuje wieloma środkami stylistycznymi, które są nośne semantycznie, kreują grę skojarzeń, kreślą różne pola wyobraźni. W wierszu „Ocalić duszę” pisze: Ratuj duszę przed/ przydrożnym niebem!, ewokując skojarzenia z śmiertelnym wypadkiem (uderzeniem w drzewo), pójściem do nieba, czyli śmiercią, a może istnieniem nieba nie w wymiarze eschatologicznym, ale odmierzonego ludzką miarą szczęścia – na zgubę duszy. Anita Róg potrafi tworzyć ciekawe metaforyczne wizje, ujęcia myśli, zdarzeń czy obrazów. Spirytystyczne wyzwalanie przeszłości, jej duchów w wierszu „Seans spirytystyczny” łączy się z pięknymi metaforycznymi ujęciami: I sama świeczkę zapalę...// I wywołam dziś w jej łunie/ Wszystkie duchy przeszłości. (...) Dotkniemy wspomnień w płomieniach świecy,/ By nad ranem stwierdzić jej zgon.// I opuszczą mnie rano duchy,/ Położą głowy w resztkach wosku. W wierszu „PS: Umieram” ukazuje poetka „wybiórczy” wymiar śmierci: umierające źdźbło odchodzi niezauważenie, na marginesie, w „dopisku” do trwania świata, kolejne dni także giną zapomniane, przebrzmiałe. Upersonifikowane Słońce (wiersz „Bezinteresowne Słońce”) spuszcza/ jeszcze na ziemię/ ręce z zaświatów (...) i chce wrócić zacisnąć/ kości napromieniować/ czyjeś ciało/. Natura jako całość, słońce, gwiazdy, woda – wszystko to ożywa w majestacie wiersza, nie tylko zyskuje wymiar antropomorficzny, osobową postać, ale także sankcję uniwersalnych, ponadczasowych  prawd.
Poszukiwanie życiowej prawdy, jakiejś osnowy, sensu pojawia się w wielu wierszach Anity Róg. Łacińskie sentencje, recepty na życie formułowane przez wielkich ludzi filtrowane są przez własne widzenie rzeczy, recepcję świata i wnioski płynące w dokonywanej wiwisekcji. Philosophia/ per aspera ad astra – czytamy w wierszu „Moja filozofia”, zmierzając ku subiektywnej konkluzji podmiotu mówiącego: zostawmy rzeczom martwym/ gdybanie nad ich (nie)istnieniem. Mówiący o zagubieniu w pamięci, badaniu rejestrów wspomnień wiersz „Poszukiwania” łączy mityczną Atlantydę i obiegowe prawdy w owym przeszukiwaniu zakamarków czułej wyobraźni i chłonnego umysłu: chyba załapał się na gapę/ z tonącą Atlantydą/ której na oczy nie widziano/ podróże kształcą. Właśnie wspomnienia – wyjątkowo „aktywne” u tak młodej poetki – łączą się często z odwołaniami, mitologicznymi, religijnymi, kulturalnymi, prowadzą do krain wymyślonych (jak w wierszu „Nigdylandia”) czy zapożyczonych z literatury, zwłaszcza fantasy (jak w odwołujących się do serii Sapkowskiego o Wiedźminie wierszach „Wracam” czy „Wieża Jaskółki”). Podróż do nieistniejącej, utopijnej krainy umożliwia latanie na/ nieistniejących skrzydłach/ załatwianie każdego problemu/ za sprawą elfiego pyłku, pozwala ona jeść i nie jeść/ magiczne potrawy. Ta fantastyczna wizja z wiersza „Nigdylandia” być może jest ucieczką od wielkich problemów, owego piętna dojrzałości, które refleksyjna, wrażliwa poetka odczuwa zapewne bardziej i głębiej niż  jej rówieśnicy.
W wierszach z tomiku „Pisane ciszą” sporo jest gorzkich refleksji, melancholijnych tonów i pewnych oznak sceptycyzmu. Cóż/ łączy dwie dusze bardziej/ niż wspólna nienawiść – pyta retorycznie poetka w wierszu „We własnym sumieniu”. Owo sumienie, pozostające wszakże zwykle ostateczną instancją odwoławczą – także wtedy, gdy podmiot mówiący widzi w sobie noc i nad sobą gwiazdy, które mrugają złowieszczo – odwodzi od bezrefleksyjnego, łatwego  przeżywania dni. Pozostało kąpać się/ we własnym sumieniu – ta metaforyczna, obrazowa „rękojmia” życia prowadzi do wielu głębokich i trudnych konstatacji, wejrzeń w siebie i spojrzeń na rzeczywistość. W twórczości młodej poetki częściej dominuje jesień i chłód niż euforyczna wiosna czy beztroskie, pulsujące wakacyjnym rytmem lato. Zbyt zimnymi/ słowami mnie/ karmisz – czytamy w utworze „Wieje chłodem”. Brakuje globalnego ocieplenia, a jesień panoszy się nad życiem i narzuca mu swoje prawa, co w pięknych metaforycznych wizjach, z piętnem oksymoronów i paradoksów, tak ujmuje poetka: brzozy syczą cicho, bojąc się wyszumieć krzyku// umiera liść za liściem/ korony tracą głowy. Owa jesień zdaje się być karą, pokutą za to, co dobre, za beztroskie, „hulaszcze” lato i wiosnę. 
W „Jesiennych dysonansach” Anita Róg ujmuje tę zależność następująco: nie mogę się wypłacić/ z tego uśmiechu za lato (...) i wciąż mi rosną odsetki, za to głupie szczęście. Autorefleksja, tak często przejawiająca się w metaforycznych konstrukcjach słownych, prowadzi do analizy własnego życia, pytania o właściwą drogę, sens. W wierszu „Reakcja analizy” czytamy: nie wiem już jaką/ walutą powinnam płacić/ żeby zatrzymać rozum// niech ktoś mi powie/ gdzie jest koniec/ i jak wrócić do początku.
Kilkakrotnie powraca w poezji Anity Róg pojęcie katharsis, jakaś chęć oczyszczenia się, sublimacji uczuć. W religijnej, hymnicznej i panteistycznej zarazem wizji świata z wiersza „Obecność”, w której Boga można usłyszeć w (...) rozmowie gołębi/ ludzi żebrzących o okruch chleba, podmiot mówiący wiersza przeżywa na każdym kroku/ (...) wędrówki/ katharsis dla duszy. Człowiekowi towarzyszy jakiś miraż istnienia, działania, odczuwalny puls imaginacji (wiersz „Wyimaginowane działania”), poczucie niedoskonałości, nieuchwytności twórczego wyrażania tego, co istotne, w jego pełnym, dokonanym kształcie (kruche ręce muz z wiersza „Złamane struny”).
Wydaje się, że poetka dąży do pewnej harmonii formy i treści, stara się sfunkcjonalizować zabiegi formalne, „zaprząc” środki stylistyczne, frazeologię i warstwę leksykalną, by uwydatnić, wzmocnić przekaz treściowy, skalę refleksji, odczuć, rytmy wyobraźni. Często w funkcji znaczącej występuje w wierszach z tomiku „Pisane ciszą” interpunkcja. Niekiedy sięga ona wręcz surrealnej wyobraźni, „pulsuje” odległymi, śmiałymi skojarzeniami. W wierszu „Bezskrzydłe serce” czytamy: Pytajniki, wykrzykniki/ (krew w zwiotczałym ciele),/ przecinają jak nóż/ Ostatnie, wrzecionowate włókno. Jeszcze bardziej rola znaków interpunkcyjnych wyeksponowana jest w wierszu „Interpunkcja”, który objawia całą gamę życiowych oddziaływań znaków interpunkcyjnych: żyjemy po przecinku/ bojąc się by nie po/ pauzie lub kropce// interpretujemy myślniki/ średniki pytajniki i inne/ znaki intencjonalne/ (...) żyj po przecinku.
Swego rodzaju odpoetyzowanie, zespolenie z życiową „dosłownością” w swojej twórczości osiąga poetka stosując szereg zwrotów potocznych, nieraz żargonowych, często o funkcji fatycznej. Owo inicjalne Hej! z wiersza „Bezskrzydłe serce”, halo/ z tej strony ta co ma („To tylko w naszym kraju”), Nie, to tylko ja („Izolacja”), a tak w ogóle („PS: Umieram”), ma ktoś może kompas („***”), tak jakoś wyszło („Nocne mary”), czas coś wyrzucić („Katharsis), mała czarna („Ja, nieznajoma”), Może kiedyś uda Ci się wyklikać („Czekam w ciszy”) to przykłady wchłonięcia przez poezję zwrotów przynależnych innym, niepoetyckim rejestrom rzeczywistości, świata realnego.
Można dostrzec także w poezji Anity Róg pewne zabiegi związane z dekompozycją i rekonstrukcją, kontaminacją różnych związków frazeologicznych, co przypomina praktyki twórców Nowej Fali. Czemu znów umywasz ręce/ czemu Twoje oczy mówią/ w języku zbyt obcym dla ust – to przykład tego typu zabiegu z wiersza „Do Piłata”. Frazeologiczna konstrukcja „umywać ręce” zostaje wzbogacona o mowę oczu i języka, tworząc pojemne, ciekawe ujęcie postawy Piłata. Jeszcze bardziej rozbudowana konstrukcja na bazie związków frazeologicznych pojawia się w wierszu „Gwiazdami na niebie”, w którym  czytamy: jak gwiazdy na/ niebie chciałam skonstelować/ co mi gra w duszy// może stąpam po zbyt cienkiej/ ciszy spadnę kiedyś w nią/ gdy zarysuję jej lustro/ chcę pisać o tym/ co mi przyniesie wiatr/ pod pióro tak się rodzi piękno. Staje się ona wyrafinowana, bogata, albowiem łączy się  z szeregiem metafor, które są dodatkowym spoiwem dla całej poetyckiej wizji.
Owa wizja jest także wspomagana i dopełniana przez rysunki Anity Róg, które odsłaniają zarówno rajskie, fantastyczne odsłony twórczej duszy, jak i to, co tajemnicze, rozdarte, mroczne. Prawda własnego wnętrza i oblicza widzianego przez siebie świata, mowa oczu, twarzy, świata rzeczy – wszystko to wchodzi w pewne korelacje, grę sensów ze słowami, odkrywaną w nich poetycką i ludzką duszą autorki. 
Trzeci tomik Anity Róg zawiera blisko 80 wierszy, zatem to recenzenckie wejrzenie musi być wybiórcze, fragmentaryczne. Chyba jednak takie też być powinno, by czytelnicy tomiku „Pisane ciszą” dokonywali swoich odkryć, pól zachwytu czy bliskich sobie refleksji, odczuć, obrazów, skojarzeń. Może ktoś wyłowi „schulzowskie” określenie popadasz w czerń  w wierszu „Ja, nieznajoma”, przywołanie melancholii i samotności z utworu „Melancholia”, bujanie marzeniami i błądzenie myślami („Podniebna wędrówka”), nowe oczy, które podarował nam Jezus („Maleńki Jezus”) lub motyw homo viator („***”).Poszukując różnych źródeł inspiracji w sensie życiowym i twórczym, Anita Róg coraz bardziej odkrywa siebie jako osobę i poetkę. Ten dojrzały tomik wyprzedza niejako jej „formalną” dojrzałość, mierzoną latami. Zarazem jednak dowodzi, że w sferze emocjonalnej, intelektualnej i twórczej ona już się stała faktem. Uciekasz przede mną/ czasie a ja na ciebie/ wciąż poluję głodna czasochłonna – pisze Anita Róg w wierszu „Czasochłonny pościg”. Zdaje się przy tym wiedzieć, że ów wyścig z czasem, ciągłe poszukiwanie i zadawanie pytań, rozterki i wątpliwości to atrybuty człowieczeństwa – dorosłość w tym względzie niczego nie zmienia i nie rozstrzyga. Wie też na pewno, że tworzenie, poetycka rozmowa z sobą ma swój początek, ale dla prawdziwej admiratorki muzy nigdy się nie kończy, jedynie wkracza w kolejne etapy, przechodzi przez kolejne stadia rozwoju.
                           
                                                                      Ryszard Mścisz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz