Zbigniew Michalski jest autorem pięciu tomików poezji. Uczestniczył w redagowaniu pism
literackich i almanachów. Jest animatorem kultury i współtwórcą "Artefaktów".
Był wielokrotnie wyróżniany, zdobywał literackie laury. Jego najnowszy tomik
nosi tytuł " Na przekór gwiazdom"
i zawiera 73 wiersze. Posiłkując się cytatem, to -"sennych marzeń opasłe tomy" /"Na Pacyfiku zachłannych póz"/.
Jest bowiem w tych wierszach dużo ciepła, liryki, erotycznej wyobraźni. Ta
ostatnia, chociaż potraktowana dyskretnie, dynamizuje cały ten zbiór. Jest jego
kołem napędowym, paliwem, subtelnym mottem. Tym wyraźniejszym, że
skonfrontowanym z dzisiejszą degrengoladą idei i wartości, gdzie "na fali miernoty płynie wszelkie gówno" /"Na fali"/. Autor jest więc
wyczulony na piękno, ale dostrzega równie
brzydotę naszych czasów. Obserwuje z uwagą i niepokojem "dyktat wygodnego kłamstwa nad prawdą" /"Z szemranej poprawności i pijaru"/. W powyższym tekście
czytamy:
komiwojażerowie
ułudy
biegli w sztuce
manipulacji
wyciskają
siódme poty
ze
zdezorientowanych
z szemranej
poprawności
i pijaru
budują
współczesne wersje
konia
trojańskiego
które wtoczą
przez
rozkołysane bramy
wielu
niepewnych umysłów
/.../
Im więcej "wygodnego kłamstwa",
tym większa pokusa by szukać rozsądnych alternatyw. Mieć w głębokim pobłażaniu
katalogi mód, chwilowych trendów, obyczajowe nowinki. Relacje rodzinne, miłość,
erotyka, to dla autora prywatne wyspy na wzburzonym morzu współczesności. Tam
prawa są odwieczne, zasady gry stare jak cywilizacja, oczekiwania czytelne.
Tylko tam można jeszcze odnaleźć "dni
pachnące rozmarynem" /"Deja vu"/, poczuć znowu "jesienną melancholię"/"Jesienna canzona"/, wreszcie
schronić się przed "okrucieństwem
drapieżników"/"Gdy się
narodził"/. Kolejnym krokiem poety w stronę własnej niepodległości
jest erotyka. Tutaj intymność nie jest tylko zmysłową grą dwóch ciał, dwóch
niezależnych bytów. To sprzeciw wobec szorstkości świata, jego interesownym,
chłodnym kalkulacjom. W "Śnie o
mojej Eurydyce" bohaterowie
spotykają się w opuszczonych domach, wynajętych pokojach, pod motelowymi
neonami. Tutaj poetycka wyobraźnia podsyca tęsknotę za nieskrępowaną wolnością.
Kochankowie są emanacją upragnionej symetrii uczuć. To wizja świata idealnego,
bez zobowiązań, wzajemnych oczekiwań, sztucznych póz. Miejsca ich schadzek to
synonimy wysp szczęśliwych. gdzie za zasłoną dyskrecji może spełnić się
wszystko. Nawet wyuzdane fantazje. W wierszu "Na przekór gwiazdom" czytamy:
świat
nie daje nam
wielu wyborów
w każdym
mgnieniu oka
robinsonowie
z wysp
niespełnionych marzeń
podejmujemy
wyzwanie
na przekór
gwiazdom
szukamy dla
siebie zawzięcie
skrawka
przyjaznego lądu
Skazą na tych marzeniach jest upływ czasu.
Dojrzały poeta musi podjąć ten wątek, zmierzyć się z tematem przemijania.
Michalski podnosi rękawice, konfrontuje się z problemem, ale robi to nietypowo.
Jest ironiczny, zadziorny, droczy się z czasem wytykając mu nadmierny pośpiech
/"Z nonszalancją Kozakiewicza"/.
Co istotne - nie obleka dramatu w patos, w ślad za tragedią nie podąża
rezygnacja. Nie załamuje rąk na widok żałobnych konduktów. Nie trąca
przeznaczenia łokciem, nie wymierza losowi policzków. Jest zdystansowany,
zrównoważony, jego atutem jest pokora. Stać go nawet na trzeźwe pytania o
własną, niepewną przyszłość /"Pytania do Najwyższego"/. Utwór "Rzeki"
dotyka tego drażliwego tematu. To świetna, poetycka robota, tutaj każdy wers
jest potrzebny, przemyślany, mocny. To jeden z lepszych wierszy tej książki.
Przytoczę fragment:
Płynie przeze
mnie rzeka Tybr
głęboka jak
melancholia
rozlewa się w
sercu i umyśle
leniwą wstęgą
nad jej
brzegami
schładzając
emocje tym co minęło
szukam często
wczorajszego dnia
Płynie przeze
mnie rzeka Styks
szeroka miarą
tak zwodniczą
że trudno
dociec kiedy Charon
przybędzie z
nagłą wizytą
/.../
Ale po rzece Styks nie pływa tylko ponura
łódź Charona. W jej odmętach artysta dostrzega coś ciekawszego - "ławicę kolejnego wiersza"/"Połów"/. Michalski jest bowiem
poetą totalnym, literatura kształtuje jego tożsamość, jest z nią kompatybilny
jak komputer z klawiaturą. Ta idealna więź zdaje się jednak napotykać na
przeszkody. Jak sam pisze - "dziś
połów w mętnej toni jawi się wielką niewiadomą". Można tylko zgadywać,
czym jest owa "mętna toń".
To pewnie po części bagaż doświadczeń, bilans strat dojrzałego mężczyzny, po
części nadszarpnięte zaufanie do zmieniającego się świata, niezgoda na jego
nowy wizerunek. Wartości są nietrwałe, idee przekupne, kierunki przeciwstawne.
Poeta wyczulony na harmonię musi zmierzyć się z chaosem. W takiej
wieloznaczności akt twórczy może być nie lada wyzwaniem. A dla przysłowiowego
Pegaza - galopem w gąszczu szykan. W wierszu "W galopie ku nowym wierszom" czytamy:
dlaczego
Pegazie
nie przybiegasz
tak często
jak dawniej
z dala dzwoniąc
kopytami
niesiony mych
uczuć
niespodziewanym
podmuchem
/.../
cierpliwie
czekam
kiedy usłyszę
wreszcie
klarowny furkot
skrzydeł
i pochwycę
bardzo mocno
rozmierzwioną grzywę
w galopie
ku kolejnym
wierszom
/.../
Tomik "Na przekór gwiazdom" czyta
się z przyjemnością. Nie jest przeładowany stylistycznym zawijasami, autor
postawił na komunikat. Dowiódł, że zależy mu na czytelniku, nawet tym bez
literackiego przygotowania. Dostępność tych wierszy uwiarygodnia powody, dla
jakich rozstały napisane. Nic nie jest tutaj udawane. Rzetelność tej poezji
wyklucza kalkulacje, efekciarstwo liczące na poklask. Tym wierszom po prostu
należą się brawa.
Książkę polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz