
I dziś muszę/ żyć w
nieskończoność/ wciąż na wydechu –
takimi słowami autorka tomiku „Pisane ciszą” puentuje wiersz „Nieskończenie”.
Można dostrzec w tych słowach jakiś stygmat ponadczasowego trwania, ową
sugerowaną moc twórczego przetwarzania haustów
życia, wykradanych powietrzu, i poetyckiego filtrowania szeptów duszy,
wejrzeń we własne sumienie i myśli płynące na fali skojarzeń, obrazów, epifanii
przeżywanych chwil.
Trzeci
tomik niespełna 17-letniej poetki to świadectwo jej twórczego rozwoju – przy
tym nie częstotliwość tworzenia i wydawania zbiorków o tym decyduje, ale rozwój
warsztatu twórczego, coraz większe wyrafinowanie, skala, głębia i „gęstość”
skojarzeń, przywołań czy twórczych peregrynacji natchnienia. W czterech ścianach/ wieczności (przywołany
już wiersz „Nieskończenie”) twórcza cisza staje się pewnym dominium, azylem dla
wrażliwej, lirycznej duszy. Z niej wyrasta całe bogactwo zdarzeń myśli, serca,
sumienia, pamięci, a także buntu, „implozyjnego” krzyku, strachu i zawodu.
Czasami podmiot mówiący wiersza wali
pięściami/ W głuche ściany ciszy... (wiersz „Izolacja”), innym razem (z
„naddaną” formą zwrotną – o funkcji neologizmu) uprasza się/ o zdiagnozowanie/ tej dziwnej mutacji krzyku („Apel”).
Zatem jest to cisza, która nie tylko mówi, ale wręcz chce krzyczeć – taka, w
której pieleszach dojrzewa krzyk i skumulowany bunt. Jest ona także antidotum
na ów krzykliwy, polifoniczny świat, w którym łatwo zgubić się, pójść za
niewłaściwym głosem, wołaniem. Tyle tylko
zostało/ znaleźć panaceum/ lub uciszyć świat – konstatuje podmiot mówiący
przywołanego już wiersza „Apel”. Ta tak wymowna i obfitująca w skumulowane
sensy cisza może wszakże i doskwierać, więzić słowa, które pragną się wyzwolić,
myśli marzące o wyrażeniu, zwerbalizowaniu. W wierszu „Ciszo?” czytamy: nie mogę się nawet/ poskarżyć na ciebie/
związałaś moje struny. Poetka często przywołuje w swoim tomiku różne teorie
naukowe, próbuje „unaukowić” swoje liryczne wizje, odsłony lirycznej duszy.
Także w tym wierszu, pragnąc poskromić ciszę, ku naukowemu konkretowi się
zwraca: zszywam antyrównoległe cisze/
żeby zaciszyć się/ w dyfrakcji.
W
wielu wierszach Anity Róg pojawiają się apostrofy i pozorowane dialogi, które w
gruncie rzeczy są wewnętrznymi dywagacjami, rozmowami z sobą. Kojące piękno
motyla (do którego się zwraca) z wiersza „Motyle nadzieje” ma uśpić demony czuwające/ Za ścianą.
Oksymoroniczny zziębnięty ogień,
który stanowi swoistą deskrypcję
wewnętrznego rozdarcia podmiotu mówiącego, rozpala pragnienie, sankcjonuje
życzenie skierowane do uskrzydlonego, upersonifikowanego motyla: Ususz wycisz moje lęki. Pokrzepienia a
nawet ratunku podmiot szuka także u nocnych motyli, które nadają jakieś
surrealne dystynkcje pamięci. W wierszu „Nocne roszady” pojawia się prośba o
twórcze natchnienie wyrażona – nierzadkimi u poetki – neologizmami: Zestrofuj swoje życie w parę chwil/
Zwierszuj bezpotomne cele. Owe funkcjonalne neologizmy (pierwszy na
przykład może kojarzyć się ze strofowaniem, upominaniem o poetycką zwięzłość,
oszczędność słów, ujmowanie życia w wymownych obrazach, ujęciach chwil) w
połączeniu z tytułowymi „roszadami” zdają się
obrazować twórczość jako pewną grę słów i obrazów.
Poetka
operuje wieloma środkami stylistycznymi, które są nośne semantycznie, kreują
grę skojarzeń, kreślą różne pola wyobraźni. W wierszu „Ocalić duszę” pisze: Ratuj duszę przed/ przydrożnym niebem!,
ewokując skojarzenia z śmiertelnym wypadkiem (uderzeniem w drzewo), pójściem do
nieba, czyli śmiercią, a może istnieniem nieba nie w wymiarze eschatologicznym,
ale odmierzonego ludzką miarą szczęścia – na zgubę duszy. Anita Róg potrafi
tworzyć ciekawe metaforyczne wizje, ujęcia myśli, zdarzeń czy obrazów.
Spirytystyczne wyzwalanie przeszłości, jej duchów w wierszu „Seans
spirytystyczny” łączy się z pięknymi metaforycznymi ujęciami: I sama świeczkę zapalę...// I wywołam dziś w
jej łunie/ Wszystkie duchy przeszłości. (...) Dotkniemy wspomnień w płomieniach świecy,/ By nad ranem stwierdzić jej
zgon.// I opuszczą mnie rano duchy,/ Położą głowy w resztkach wosku. W
wierszu „PS: Umieram” ukazuje poetka „wybiórczy” wymiar śmierci: umierające
źdźbło odchodzi niezauważenie, na marginesie, w „dopisku” do trwania świata,
kolejne dni także giną zapomniane, przebrzmiałe. Upersonifikowane Słońce
(wiersz „Bezinteresowne Słońce”) spuszcza/
jeszcze na ziemię/ ręce z zaświatów (...) i chce wrócić zacisnąć/ kości napromieniować/ czyjeś ciało/. Natura
jako całość, słońce, gwiazdy, woda – wszystko to ożywa w majestacie wiersza,
nie tylko zyskuje wymiar antropomorficzny, osobową postać, ale także sankcję
uniwersalnych, ponadczasowych prawd.
Poszukiwanie
życiowej prawdy, jakiejś osnowy, sensu pojawia się w wielu wierszach Anity Róg.
Łacińskie sentencje, recepty na życie formułowane przez wielkich ludzi
filtrowane są przez własne widzenie rzeczy, recepcję świata i wnioski płynące w
dokonywanej wiwisekcji. Philosophia/ per
aspera ad astra – czytamy w wierszu „Moja filozofia”, zmierzając ku
subiektywnej konkluzji podmiotu mówiącego: zostawmy
rzeczom martwym/ gdybanie nad ich (nie)istnieniem. Mówiący o zagubieniu w
pamięci, badaniu rejestrów wspomnień wiersz „Poszukiwania” łączy mityczną
Atlantydę i obiegowe prawdy w owym przeszukiwaniu zakamarków czułej wyobraźni i
chłonnego umysłu: chyba załapał się na
gapę/ z tonącą Atlantydą/ której na oczy nie widziano/ podróże kształcą.
Właśnie wspomnienia – wyjątkowo „aktywne” u tak młodej poetki – łączą się
często z odwołaniami, mitologicznymi, religijnymi, kulturalnymi, prowadzą do
krain wymyślonych (jak w wierszu „Nigdylandia”) czy zapożyczonych z literatury,
zwłaszcza fantasy (jak w odwołujących się do serii Sapkowskiego o Wiedźminie
wierszach „Wracam” czy „Wieża Jaskółki”). Podróż do nieistniejącej, utopijnej
krainy umożliwia latanie na/
nieistniejących skrzydłach/ załatwianie
każdego problemu/ za sprawą elfiego pyłku, pozwala ona jeść i nie jeść/ magiczne potrawy. Ta fantastyczna wizja z wiersza
„Nigdylandia” być może jest ucieczką od wielkich problemów, owego piętna
dojrzałości, które refleksyjna, wrażliwa poetka odczuwa zapewne bardziej i
głębiej niż jej rówieśnicy.
W
wierszach z tomiku „Pisane ciszą” sporo jest gorzkich refleksji,
melancholijnych tonów i pewnych oznak sceptycyzmu. Cóż/ łączy dwie dusze bardziej/ niż wspólna nienawiść – pyta
retorycznie poetka w wierszu „We własnym sumieniu”. Owo sumienie, pozostające
wszakże zwykle ostateczną instancją odwoławczą – także wtedy, gdy podmiot
mówiący widzi w sobie noc i nad sobą gwiazdy, które mrugają złowieszczo – odwodzi od bezrefleksyjnego, łatwego przeżywania dni. Pozostało kąpać się/ we własnym sumieniu – ta metaforyczna,
obrazowa „rękojmia” życia prowadzi do wielu głębokich i trudnych konstatacji,
wejrzeń w siebie i spojrzeń na rzeczywistość. W twórczości młodej poetki
częściej dominuje jesień i chłód niż euforyczna wiosna czy beztroskie,
pulsujące wakacyjnym rytmem lato. Zbyt
zimnymi/ słowami mnie/ karmisz – czytamy w utworze „Wieje chłodem”. Brakuje
globalnego ocieplenia, a jesień panoszy się nad życiem i narzuca mu swoje
prawa, co w pięknych metaforycznych wizjach, z piętnem oksymoronów i
paradoksów, tak ujmuje poetka: brzozy
syczą cicho, bojąc się wyszumieć krzyku// umiera liść za liściem/ korony tracą
głowy. Owa jesień zdaje się być karą, pokutą za to, co dobre, za
beztroskie, „hulaszcze” lato i wiosnę.
W
„Jesiennych dysonansach” Anita Róg ujmuje tę zależność następująco: nie mogę się wypłacić/ z tego uśmiechu za
lato (...) i wciąż mi rosną odsetki,
za to głupie szczęście. Autorefleksja, tak często przejawiająca się w
metaforycznych konstrukcjach słownych, prowadzi do analizy własnego życia,
pytania o właściwą drogę, sens. W wierszu „Reakcja analizy” czytamy: nie wiem już jaką/ walutą powinnam płacić/
żeby zatrzymać rozum// niech ktoś mi powie/ gdzie jest koniec/ i jak wrócić do
początku.
Kilkakrotnie
powraca w poezji Anity Róg pojęcie katharsis, jakaś chęć oczyszczenia się,
sublimacji uczuć. W religijnej, hymnicznej i panteistycznej zarazem wizji
świata z wiersza „Obecność”, w której Boga można usłyszeć w (...) rozmowie gołębi/
ludzi żebrzących o okruch chleba, podmiot mówiący wiersza przeżywa na każdym kroku/ (...) wędrówki/ katharsis dla duszy.
Człowiekowi towarzyszy jakiś miraż istnienia, działania, odczuwalny puls
imaginacji (wiersz „Wyimaginowane działania”), poczucie niedoskonałości,
nieuchwytności twórczego wyrażania tego, co istotne, w jego pełnym, dokonanym
kształcie (kruche ręce muz z wiersza
„Złamane struny”).
Wydaje
się, że poetka dąży do pewnej harmonii formy i treści, stara się
sfunkcjonalizować zabiegi formalne, „zaprząc” środki stylistyczne, frazeologię
i warstwę leksykalną, by uwydatnić, wzmocnić przekaz treściowy, skalę
refleksji, odczuć, rytmy wyobraźni. Często w funkcji znaczącej występuje w
wierszach z tomiku „Pisane ciszą” interpunkcja. Niekiedy sięga ona wręcz
surrealnej wyobraźni, „pulsuje” odległymi, śmiałymi skojarzeniami. W wierszu
„Bezskrzydłe serce” czytamy: Pytajniki,
wykrzykniki/ (krew w zwiotczałym ciele),/ przecinają jak nóż/ Ostatnie,
wrzecionowate włókno. Jeszcze bardziej rola znaków interpunkcyjnych
wyeksponowana jest w wierszu „Interpunkcja”, który objawia całą gamę życiowych
oddziaływań znaków interpunkcyjnych: żyjemy
po przecinku/ bojąc się by nie po/ pauzie lub kropce// interpretujemy myślniki/
średniki pytajniki i inne/ znaki intencjonalne/ (...) żyj po przecinku.
Swego
rodzaju odpoetyzowanie, zespolenie z życiową „dosłownością” w swojej twórczości
osiąga poetka stosując szereg zwrotów potocznych, nieraz żargonowych, często o
funkcji fatycznej. Owo inicjalne Hej! z
wiersza „Bezskrzydłe serce”, halo/ z tej
strony ta co ma („To tylko w naszym kraju”), Nie, to tylko ja („Izolacja”), a
tak w ogóle („PS: Umieram”), ma ktoś
może kompas („***”), tak jakoś wyszło
(„Nocne mary”), czas coś wyrzucić („Katharsis),
mała czarna („Ja, nieznajoma”), Może kiedyś uda Ci się wyklikać („Czekam
w ciszy”) to przykłady wchłonięcia przez poezję zwrotów przynależnych innym,
niepoetyckim rejestrom rzeczywistości, świata realnego.
Można
dostrzec także w poezji Anity Róg pewne zabiegi związane z dekompozycją i
rekonstrukcją, kontaminacją różnych związków frazeologicznych, co przypomina
praktyki twórców Nowej Fali. Czemu znów
umywasz ręce/ czemu Twoje oczy mówią/ w języku zbyt obcym dla ust – to
przykład tego typu zabiegu z wiersza „Do Piłata”. Frazeologiczna konstrukcja
„umywać ręce” zostaje wzbogacona o mowę oczu i języka, tworząc pojemne, ciekawe
ujęcie postawy Piłata. Jeszcze bardziej rozbudowana konstrukcja na bazie
związków frazeologicznych pojawia się w wierszu „Gwiazdami na niebie”, w
którym czytamy: jak gwiazdy na/ niebie chciałam skonstelować/ co mi gra w duszy// może
stąpam po zbyt cienkiej/ ciszy spadnę kiedyś w nią/ gdy zarysuję jej lustro/
chcę pisać o tym/ co mi przyniesie wiatr/ pod pióro tak się rodzi piękno.
Staje się ona wyrafinowana, bogata, albowiem łączy się z szeregiem metafor, które są dodatkowym
spoiwem dla całej poetyckiej wizji.
Owa
wizja jest także wspomagana i dopełniana przez rysunki Anity Róg, które
odsłaniają zarówno rajskie, fantastyczne odsłony twórczej duszy, jak i to, co
tajemnicze, rozdarte, mroczne. Prawda własnego wnętrza i oblicza widzianego
przez siebie świata, mowa oczu, twarzy, świata rzeczy – wszystko to wchodzi w
pewne korelacje, grę sensów ze słowami, odkrywaną w nich poetycką i ludzką
duszą autorki.
Trzeci
tomik Anity Róg zawiera blisko 80 wierszy, zatem to recenzenckie wejrzenie musi
być wybiórcze, fragmentaryczne. Chyba jednak takie też być powinno, by
czytelnicy tomiku „Pisane ciszą” dokonywali swoich odkryć, pól zachwytu czy
bliskich sobie refleksji, odczuć, obrazów, skojarzeń. Może ktoś wyłowi
„schulzowskie” określenie popadasz w
czerń w wierszu „Ja, nieznajoma”,
przywołanie melancholii i samotności z utworu „Melancholia”, bujanie marzeniami i błądzenie myślami („Podniebna
wędrówka”), nowe oczy, które
podarował nam Jezus („Maleńki Jezus”) lub motyw homo viator („***”).Poszukując różnych źródeł inspiracji w sensie
życiowym i twórczym, Anita Róg coraz bardziej odkrywa siebie jako osobę i
poetkę. Ten dojrzały tomik wyprzedza niejako jej „formalną” dojrzałość,
mierzoną latami. Zarazem jednak dowodzi, że w sferze emocjonalnej,
intelektualnej i twórczej ona już się stała faktem. Uciekasz przede mną/ czasie a ja na ciebie/ wciąż poluję głodna
czasochłonna – pisze Anita Róg w wierszu „Czasochłonny pościg”. Zdaje się
przy tym wiedzieć, że ów wyścig z czasem, ciągłe poszukiwanie i zadawanie
pytań, rozterki i wątpliwości to atrybuty człowieczeństwa – dorosłość w tym
względzie niczego nie zmienia i nie rozstrzyga. Wie też na pewno, że tworzenie,
poetycka rozmowa z sobą ma swój początek, ale dla prawdziwej admiratorki muzy
nigdy się nie kończy, jedynie wkracza w kolejne etapy, przechodzi przez kolejne
stadia rozwoju.
Ryszard Mścisz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz