piątek, 1 marca 2019

Hudy Katarzyna












Urodzona 21 lipca 1979 r. w Mielcu. Jest absolwentką filozofii na Uniwersytecie Rzeszowskim, Pedagogiki Opiekuńczo-Wychowawczej w Akademii „Ignatianum” w Krakowie oraz  Oligofrenopedagogiki. Obecnie pracuję z dziećmi niepełnosprawnymi w Ośrodku Rewalidacyjno-Wychowawczym  w Pniu. Mieszka w Izbiskach, powiat mielecki. Pisanie wierszy jest dla niej terapią oraz intelektualnym fotografowaniem rzeczywistości.  Opisuję to, nad czym uda  mi się zatrzymać z zagonionym świecie. Jej wiersze były wyróżnione w ogólnopolskim konkursie literackim „Źródło” w Tarnowie, w Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Fundamenty” w Dębicy, a także zdobyła pierwszą nagrodę w konkursie literackim organizowanym przez SCKiB w Szczucinie „Salony Poezji”. W 2019 roku ukazał się jej debiutancki tomik poezji "Druga strona myśli".



Bezduszność

Gdyby ludzie nie mieli uczuć
Świat byłby pełen manekinów poruszających się po ulicach
Ludzie staliby na przystankach,
wyglądaliby jak towary porozstawiane w supermarkecie
Raz wyznaczona droga, raz przyklejona mina
Raz podarowana życiowa rola
Nikt by nie przepraszał, bo nie byłoby winnych
Nikt by nie ranił, nikt nie czułby się urażony
Wszystko byłoby szaro-szare
Wszyscy byliby transparentni
Świat wyglądałby jak wielkie miasto z klocków lego
Przezroczysty byłby los człowieka, nijaki i idealny
Człowiek wstawałby rano i nie różniłby się od własnego budzika
Robiłby wszystko na czas
Gdyby ludzie nie mieli uczuć
Nikt by nie czuł, że to jakiś problem
A światu byłoby to jak zawsze obojętne

Tlen

Czas razem z krwią przepływa przez twe żyły
Napełnia serce tlenem
Oddychasz
Każdy wydech, to wypuszczanie utraconych chwil
Wdech nabieranie się, że one są wieczne
Żyjesz by tracić witalność, by zbierać z podłogi sok,
by na nowo próbować lepić z niego maliny.
Podobno radość życia to stan ducha.
Duch nie potrzebuje ani czasu, ani krwi
Wyrzucam zegarek i respirator
Lecę


Myszołów

Siedzi na gałęzi, skulony, jak ostatni menel,
który żebrze o ostatni papieros.
Wgapiony w jeden punkt, a w sumie to  nie wiadomo gdzie.
Tkwi posępnie i uporczywie na drzewie.
Nie przeszkadza mu deszcz, wiatr ani sroga zima.
Tkwi uparcie, kompletnie niewzruszony.
Przesiaduje przy dość ruchliwej drodze,
jednak odwrócony w stronę otwartych pól.
Przejeżdżające samochody
nie robią na nim większego wrażenia.
Jedynie przed zbliżającym się człowiekiem ucieka,
Pewno ma rację.
Nigdy nie wiadomo, co takiemu do głowy strzeli.
Jednak jego pozornie lekceważące traktowanie otoczenia,
to strategia dopracowana do perfekcji.
Majestatyczny lot, dynamiczny rytm  uderzeń  skrzydłami,
precyzja lotu, siła i piękno, łagodność i determinacja.
To można zobaczyć na własne oczy,
o ile  człowiek potrafi się  na chwile zatrzymać.
O ile nie ogarnie go chęć natychmiastowego  wykonania selfie.
Nie płosz mądrzejszych od siebie, jeszcze masz szansę...

Myśli

Tworzą mnie myśli
Wlewają mi dusze w różne foremki
Ustalają mi pory roku
Jestem myślą, która dostosowuje świat
do aury panującej wewnątrz mnie.
Za przyczyna myśli marznę w środku lata.
Moje oczy widzą topiący się asfalt,
Ciało skuwa lód.
Zdarzyło się nawet, że przez kilka lat
miałam w sercu listopad.
Nie opuszczają mnie nigdy,
śpią ze mną w chmurach,
kręcą się wokół słońca.
Nie zawsze ostrzegają, że akurat wracamy.
Nie raz miałam bolesne lądowanie na ziemię.
Myślę swój świat, każdego dnia tworzy się na nowo.
Ten sam, a za każdym razem inny.
Myśli mnie ratują lub topią,
w rzece niebylejakiej rozterki.
Jestem swoimi myślami, trzeba je dobrze karmić.
Musze być w dobrej formie

Powódź

Ludzie zalewają się nawzajem słowami,
Jak wezbrane rzeki na wiosnę,
nadmiar słów potrafi zalać piwnice ludzkich serc.
Na zalanych polach duszy,
bardzo trudno zasiać choćby ziarenko nadziei.
Niektórzy ludzie zdołali wybudować swoje domy
na wyższym poziomie terenu  poznania,
im wezbrane potoki moczą jedynie czubki butów.
Trudniej mają Ci, którzy pomimo ostrzeżeń
postanowili pozostać w dolinie niskiej samooceny.
Jak tylko potoki słów zatopią ich wartości,
muszą wylewać wodę wiadrami zapobiegliwości,
lub na stałe podłączają pompę asekuracji,
która wypompowuje nadmiar słów.
Najlepiej jednak wyprowadzić się w góry.
Gdzie bije źródło, tam nie ma powodzi.

Przerwa istnienia

W chwili narodzin
wyrwałam światu kawałek rzeczywistości
Od tamtej chwili tłamszę go i formuję po swojemu
Najpierw zalewałam go mlekiem,
A mama wycierała go pieluchą
Rósł razem ze mną
Przekształcałam go i farbowałam
w zależności od nastroju i potrzeby
Wszechświat  jakoś sobie bez niego radzi
Tylko zastanawiam, się czy nie jestem
Jego czarną dziurą…

Świt

Cisza
Drzewa jakby zastygły, ani  listek drgnie
Niebo drzemie, lekko rozjaśnione
Łuna pomarańczowej poświaty
nadaje chmurom morelowy odcień
Słychać dzwony kościelne w oddali
Przyroda przygotowuje się do kolejnego dnia
Noc dzieli się z dniem istnieniem
Ludzie za chwile zaczną się budzić
Będą krzątać  się, w pośpiechu pić kawę
Będą narzekać, że czas znowu  tak goni
Czas  od wieków ten sam,
Lecz świt za każdym razem inny
Pełen tajemnicy, niesie bezmiar możliwości
Świeżych, nowych, nietkniętych
W srebrne koronki, utkane siecią pajęczą ubiera bramy
I otwiera je zapraszając nowy dzień
Mewa

Tlen

Czas razem z krwią przepływa przez twe żyły
Napełnia serce tlenem
Oddychasz
Każdy wydech, to wypuszczanie utraconych chwil
Wdech nabieranie się, że one są wieczne
Żyjesz by tracić witalność, by zbierać z podłogi sok,
by na nowo próbować lepić z niego maliny.
Podobno radość życia to stan ducha.
Duch nie potrzebuje ani czasu, ani krwi
Wyrzucam zegarek i respirator
Lecę

Urlop

Dziś biorę sobie urlop od siebie
Nic nie zrobię, by  trzymać się  w pionie
Każdego dnia trzymam się pod rękę z równowagą
Dziś nie zrobię nic
Niech miota mną czas i wspomnienia
Dziś nie chce stać twardo na nogach
Nie będę ani się śmiać ani smucić,
Mój wyraz twarzy będzie transparentny jak powietrze,
Bo nie dam się ani uszczęśliwić ani obrazić
Nie będę zastanawiała się, ani snuła planów
Nie będę myślała czy sens ma sens,
czy życie ma w sobie życie
Czasami trzeba od siebie odejść
Utarte schematy wrzucić do pralki na długie pranie
Trzeba pozwolić po prostu przepływać krwi
Od serca do serca
Czasami trzeba jedynie oddychać
i na tym skupić całą swa uwagę
Dziś biorę urlop i nie będę,
skupiona aż do bólu na swojej samoświadomości
Ciało potrafi przetrwać bez bezdusznego myślenia
Są na to miliony dowodów.
Dziś biorę urlop od siebie
Bezpłatny
Najwyżej odliczą mi ten dzień od wiecznej emerytury.

Szlak

Spakuję plecak i pójdę dziś w góry.
Spakuję to co najważniejsze.
Spakuję wszystko to, co trzyma mnie blisko ziemi.
Może dam radę ten ciężar wynieść tam hen, na sam szczyt.
Na samo dno spakuje rozczarowania i niezadowolenie.
Dołożę nieprzespane noce,
niepokój i opakowanie  wątpliwości.
Na sam wierzch dołożę niezrozumienie, kłótnie o nic.
Jeszcze tylko worek niewysłuchanych modlitw.
Zawiąże to bardzo mocno, by po drodze nic mi nie wypadło.
Przymocuje  butelkę otuchy.
Gdy droga trudna, chce się pić.
Wyjdę ze schroniska samym świtem,
gdy jeszcze dachy domów oddychają miarowym snem.
Pójdę na sam szczyt, latarka nadziei oświetli mi szlak.
Gdy dotrę do celu, opróżnię swój bagaż.
Zostawię Ci go tu Boże.
Tu masz bliżej, wyciągniesz tylko dłoń,
może spotykamy się w połowie drogi?
Wrócę sama, lekkim krokiem z pustym plecakiem.
Być może jak tu kiedyś wrócę,
to pozostawię jedynie zachwyt.

Zima

Ziemia pod śniegiem ma święty spokój
Nie znosi ciężaru ciężkich  maszyn
Nie drepczą jej ludzie wymierzając działki
Nie słychać polnych zwierząt, nie tętni życiem
Czeka
Zimny śnieg ciepło ją otula
Nie ma większej ciszy niż ta zimą
Zima to prezent od natury.
Relaks dla umęczonej  ziemi,
by mogła odrodzić się,
ukryć w środku swego snu.
To lekcja pokory, po której już  za kilka chwil
wybiegną na korytarz wiosny,
radosne, rozkrzyczane rośliny i zwierzęta
niczym dzieci, gdy usłyszą dzwonek.




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz