Urodzona 18 października 1989 r. w Knurowie, od trzech lat miaszka w Mielcu. Z wykształcenia jest geodetą i nauczycielką zawodu w Zespole Szkół Budowlanych im. Armii Krajowej w
Mielcu. Literatura to jej życiowa pasja. Zdobywała nagrody w konkursach literackich. Publikowała w raciboskim "Almanachu Prowincjonalnym", w mieleckich "Artefaktach" Nr 5 (2016) i w "Dygresjach (2017-2018). Zajmuje się również prowadzeniem spotkań organizowanych przez Mieleckie Towarzystwo Literackie. Z przyjemnością wędruje górskimi szlakami. Zdobywczyni wszystkich szczytów zaliczanych do Korony Gór Polskich. Autorka debiutanckiego tomiku poezji "Istota ze szkła" (2019)
Blog autorki:
Bociany
dobrze wędrujecie
mądre stare ptaki
dużo lepsze ode mnie
choć wypływam na wyższe niż wy
przestwory ograniczone stalą
ciętą diamentem
dobrze wędrujecie
mróz jeszcze trzyma dym jeszcze został
wyczynia w moich oczach piaskownice
śmiertelne piaskownice
gniazda wegetujących raków
mam wielką, nieświeżą ochotę
wołać żebyście
za morza mokrym płotem
zostały.
ale będziecie
- zagłado polnych myszy i żab
mimo mnie wylęgały
kolejne mądre ptaki
na brzydkich zakurzonych słupach
elektrycznych.
List
Zamyślony,
odbudowano Twoją Troję
- tak mówią
niewiele już zostało drobin
czerwonego puchu rozstrzelanych cegieł
wydaje się że miasto wzeszło
- tak mówią
mają rękawiczki zamiast skórzanych
dłoni
zamiast skórzanych stóp botki
zza okularów wystaje
spojrzenie przechodnia
wydaje się że
przez szkiełka złamanego światła
widać zaledwie szary przedświt
tak łatwo poukładać
cegłę na cegle
tak trudno ułożyć
myśl na myśli
uczynek na uczynku.
jeśli mieszkasz w chatce ekspresowej
od huku ustawiasz ekrany dźwiękowe
nie martw się
jeśli Cię zwiało do byle jakiej sieni
zakątka w którym da się
tylko wejść i wyjść
i oni to robią
nie martw się
a jeśli Twoja oaza
okazała się marną szalupą
wetkniętą w piasek
pustyni błędowskiej
nie martw się
Słowo biegnie jak strumyk
powoli
i jak smycz kundla
przytula się
do nogi
czule przypływa
pod progi skrzepłej
łodzi
żebyś mógł po Nim
jak po piasku chodzić.
gorzka kapsułka słodkiej
prawdy
podobno powoduje uszkodzenia elit
zmiany na poziomie
nuklearnym
i lepiej skonsultować się z kim
popadnie
zanim.
płoną puste eleganckie domy
jak policzki
jak gniazda
co rodzą tylko płochą łunę
leci w trwodze do góry
tam już za ciemno
a ona nie ma do czego
wracać.
mamo
czy jeść bułkę z makiem
to znaczy to samo
co ścinać słodkie główki
przerażonych kwiatów?
idą zdrowe
jeszcze nieśmiertelne
w skarpetkach z nanosprężyn
niezwyciężone nie zwyciężają
krok za krokiem
delikatne stopy
w gruzy pięknej katastrofy.
***
szumowiny
dokładają szumu do pieca
ogień zwiększa obojętność
a rzecz jasna
wypala się w ciemność.
Jak Tłusta Bezołowiowa Mucha
Na Świeżym Cytrynowym Cieście
taka jest duża litera
w małym słowie.
Sami Wiecie Kto
tak bardzo lubicie
lecieć na pysk razem z nim
doprawdy
jeszcze jeden a spłonę.
Noc
zrywa się zamęt w szklance sypialnej
zamiera tratwa kasztanowa
na pierzastym bałwanie
spływa słony pożar po tafli wyrwanej
występują z brzegów ciepłe
języki błyskawic
pierwszą belkę z oka
wyciągam nad ranem
osmaloną na czarno
i trzymam
jak ostatnią.
Jutrzenka
błyskotki na czarnym
aksamicie półprzezroczyste jabłka
na srebrzonych gałązkach gatunku rubin
martwe korale wieżyczki
z kośćca łagodnych gigantów
jutrzenka was poprzypinał do
wertykału jak na tablicę ogłoszeń
aż nietykalni przystają i wkładają
w nią oczy pełne światła i wysypują
złotą tęsknotę spod rzęs
aż nieunikniona skruszy ich skręconym
palcem z masy perłowej położonym
na ramieniu
odwracają się a oczy mają
wypełnione pustymi sferami
szlachetnego kiru
to tak jak on
- miał nieść światło
a wolał błyszczeć
Jeden strach
jeszcze jeden we mnie strach
że pamiętać przestanę
twoją prawdziwą twarz
że będziesz dla mnie krzyżem
płótnem, ozdobnikiem
w takiej chwili: obojętnej
tym co martwe i wyryte
odejdziesz powoli, pozwolisz
oglądać swoje, coraz mniejsze plecy
a z mojej słonej niegdyś soli
kryształy pozostaną,
mdłe jak proch i mętne
jeszcze jeden we mnie strach
że dziś jest chwila obojętna
że właśnie teraz tracę smak
patrząc na drogę, która kręta
przenosi cię w zaświaty
z obrazów, sklepień, desek
pełne odprysków i spękań
suche, pradawne, niedostępne.
mróz się wylał
na twarz świata
zmarszczki mu
wypełnił śnieg
stoisz w progu
cały drżący
wchodź bez strachu
rozpłaszcz się.
na stoliku stoi czekolada
przysiądź się tylko na chwilę
snuj opowieści gorzkie
o bitwach przegranych
twoja obrona
bez wstydu się skryje
pod białym na stole
sztandarem chwały.
słodyczą łatwo Cię zwieść
na pokuszenie do wielkich spraw
przedsięwzięć malowanych lukrem
na ciastku kruchym
siedzisz spijając ile dam
płacisz i siedzisz
a uszy Twoje
to cukierniczki bez dna.
Bociany
Błyskotliwie i przenikliwie aż do szpiku kości.Progresja pisarska budzi nadzieje na wyjatkowa ksiażkę - zbiór wierszy. Withkacy Zaborniak (proroczo)
OdpowiedzUsuńPełna zgoda... Proroczo.
Usuń