piątek, 18 października 2019

Koza Jakub

Urodzony 27 czerwca 2003 roku w Kolbuszowej, aktualnie mieszka w Mielcu. Jest absolwentem Gimnazjum nr 4, obecnie uczy się w II Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika w Mielcu. Jako uczeń mieleckiego gimnazjum został wielokrotnym laureatem na szczeblu wojewódzkim wielu konkursów przedmiotowych. Zaangażowany społecznie członek Mieleckiego Towarzystwa Literackiego. Były aktor grupy teatralnej „Antrakt”. Interesuje się literaturą, filmem, historią oraz sztuką. Poezja jest dla niego sposobem na przekazanie części swojej wrażliwej natury. W 2019 r. zadebiutował tomikiem poezji pt. ”Vox Humilis”.



Wizje

przekartkuj mnie
moje silnie zwarte strony
o ciekawej kolorystyce
śnieżnej bieli
i sycącej czerni
gnuśnego brązu
i kłującej czerwieni
porowata tekstura mojej natury
rani opuszki twych palców
słowa zostawiają słodko kwaśny posmak
podjętych decyzji i popełnionych błędów
treść huczy w głowie
pozostawiając tępy ból potylicy
próbując przewrócić strony
chcąc opowiedzieć historię z twojej perspektywy
zacinasz się
zrażasz
i zapominasz

To co istotne, czyli…

Nieoczekiwane pożytki z głupoty.
Myśl jest ciężka, a mądrość ściąga w dół.
Trzeba transcendować
Bo w ciszy tkwi wiedza
poznawaj
rozumiej
doświadczaj
Otrzymasz brzemię tego świata
wtajemniczenie
liczne rany na Duszy

Ale są też i słodkie kąty
dla których warto brnąć do przodu
Nie poddawaj się
bądź wybrany
a zgłębisz tajemnice
i poznasz siebie
nie będzie odwrotu.

nigdy nie ma

Międzyczasie

Dzień wali się wokół nas
duszony przez córkę mroku.
Zmęczony zegar jęczy przesuwając czas do przodu.
Nie może przerwać pracy- kwintesencji jego istnienia.
Myśli o przeszłości i przyszłości
nigdy o teraźniejszości.
Pamięta wszystko i wszystkich,
nie ukryjesz się.
On ciągle cię dręczy.
Biegnie i biegnie.
Ciągnie od tyłu za włosy.
Widzisz go kątem oka
starasz się z całych sił, aby cię nie wyprzedził
mówisz sobie, że o nim nie myślisz
a w międzyczasie
 tak nie jest.
Kradnie twoje ja.
Jak nożyk robi delikatną dziurę w twoim worku piasku
usypuje się
kiedyś zwiotczeje.
A on i tak cię nie wyprzedzi,
tylko ty się nie zatrzymuj.


Weltszmerc

Z bólem się obcuje.
Zakrada się zimny pod kołdrę nad ranem
szuka ciepła
przesyca i skupia całą uwagę na sobie
przenika.
Uderza głucho w istotę niewinną,
dręczy tych najlepszych,
zabija tych słabych.
Nic nie pozostawia samemu sobie
A potem odchodzi.
(Nagle, bez przecinka)
Sam,
 wymyka się cicho.
Czasem odchodzisz z nim razem
jako stała wartość.
On bije ci brawo, a ty masz mu za złe, że Cię określił.
Gdybyś miał świadomość - byłbyś szczęśliwy.
Brodzisz w nieznane, a on ci przewodniczy.
Jest wierny - zawsze powie, że odchodzi
ty docenisz jego brak jak wróci
i zaklniesz w przerażeniu.
A potem z ulgą odetchniesz.
Zapomnisz.
A za każdym razem zemsta będziesz słodsza
Nic co zepsute, smakiem naznaczyć nie można.

Nadziei trzymaj się tej:
wszystko się kiedyś skończy
ale nadchodzą
z
z
z
z
zmiany.


Dobre czasy, nasze czasy

Słowo ważyć może wiele
nieść się lekko tuż nad ziemią
toczyć pewnie, niewzruszenie
lub przełamać kajdan wiele
tak by tamci byli ze mną
wciąż świętując przyjaźń wielką.

Łamie lądy i lodowce
rozprzestrzenia nowe względy
mówi złodziej o Żydówce
i powtarza stare błędy.

Pali lasy i polany
starych druhów dzieli wielce
tak że biorą kwas odlany
dyskutują o obeldze.

Dawnych władców owoc warty
mniej niż słabych lament piękny
kawał świata miał użarty
wody kolor sprawił mętny.

Miłość szarpie za rękawy
i rozkrwawia wciąż te blizny
smak przemienia nam w cierpkawy
niszczy mężczyzn za golizny.

I te Panie wciąż karcone
za wzajemną adorację
przez tych ludzi naznaczone
wbite w ziemię za abstrakcje.

Czemu miłość jest splamiona
nienawiścią i pogardą
słabość przez nich wzbogacona
piękną staje się kochanką .

Słowo ważyć może wiele
niszczyć ludzi i ich cele
palić mosty, wciąż na czele
zwać się śmiesznie "Czyściciele".

Splugawiona nienawiścią
przez tych, co nie pokochali
wrażliwości gardzą kiścią
piękni tylko by szlochali.

Wiele zdzierżyć może człowiek
gniew zaradzić chce "usterce"
zmieni się to kiedykolwiek?
Mam nadzieję taka wielce
lecz nie ufałbym fałszerce
gdyż największą wagą serce.

Kiedyś pęknie.
Zmiany nie pomogą, świat się nie zmieni
Zmień się ty.


Nocosfera

Noc
czas refleksji
smutna gwiazda słońce
już dawno opuściła firmament
trwa w harmonii.
Przepełniony nieboskłon
zrzuci czasem fragment siebie
ku chwale głupca
i jego banalnego życzenia.


Moja niewiara

Cisza płynie nam różnie.
Mi często pełznie w uszach
dla tego życia,
którego nie da się zmienić .

Coś chodzi mi po głowie.
To on zatrzymał tę ostatnią sonatę
lub symfonię.
I przysięga na nieskończenie dobry …

Pięknych już nie ma, oni by wiedzieli
wszystkie kolory tęczy już niekoniecznie.
Nie ma już czarnych i białych .

Myśli stoją mi na przeszkodzie ,
ale dzieci sobie poradzą .
Jakoś sobie poradzą .

A mi Bóg drogi
Bóg mi na myśli.

Ja jestem grzesznikiem
Który prawdopodobnie jeszcze zgrzeszy.
Wybacz mi rzeczy, których nie rozumiem.
Ale to dobre dziecko.
Dobre dziecko
i złe miasto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz