Urodzona 10 stycznia 1993 r. w Krakowie. Mieszkanka Podleszan. Wiersze pisze od zawsze. W 2013 r. ukończyła naukę w Zespole Szkół Ekonomicznych w Mielcu. Od dłuższego czasu, jej liczne wiersze, ukazują się na poetyckich portalach internetowych. Z mieleckim środowiskiem literackim związana od 2010 r. Jej wiersze trafiły do almanachu „Zanurzeni w słowie” (2011), tomu poezji miast partnerskich „W dalszej i bliższej perspektywie” (So fern wie nah”) (2011) i „Artefaktów” – Mieleckiego Rocznika Literacko-Kulturalnego od 2012 do 2016 roku. Laureatka ogólnopolskich konkursów poetyckich. W roku 2013 wydała debiutancki tomik poezji „Gra w zielone”. W roku 2014 została laureatką konkursu literackiego „Na skrzydłach Ikara”, a także zdobyła za swój debiutancki tomik Nagrodę Literacką im. Jarosława Zielińskiego „Złota Róża” i wydrukowany tomik „Trzepotem skrzydeł” (2015). W roku 2016 wydała tomik „Kuloodporna”. Jej wiersze trafiły do "Dygresji" (2017-2019).
miłość myjąca talerze
całuj mnie trzydniowym zarostem
trzymaj w dłoniach
jak wróbelka ze złamanym skrzydłem
uczącym się latać
po to by być blisko
to wszystko?
nie
kochaj miłością tak namiętną
że aż niemieszczącą się na papierze
weź na żagle
popłyń ze mną nagle
w niezmierzone tabuny marzeń
próbujących się ziścić
w zamian
umyję tę stertę talerzy
chcących opuścić strefę bezpieczną
by zrobić ci krzywdę
żarówka
przepalam się choć
miałam być oszczędna
w myślach
słowach
czuciu
wierze
przepalam się choć
nie dostałam miłości w gratisie
przepalam się bo mimo błędów
jestem żywą hałdą
serca które miało być twardą
pupą na którą upadłabym zmęczona
pod ciężarem swojej żywotności
wiara w dobry wiersz. na moście.
każdy most jest dobry
na wiersz
rozpacz przechodzącą
w przeraźliwie beznadziejną
ciszę
skok byleby nikt widział
byle by ktoś zbawił
każdy most jest dobry
byle nie dziurawy
spacer z upolowanym pożywieniem
w ramionach
Milki
przesiaduję od nocy do rana
by następnego dnia zdradzić Milkę
z ciemno palonym Jacobsem
underground
wyłaniamy się
żeby dostać w łeb
by wychylić kubeł tajemnicy
niech pilnują w dzień
niech pilnują w noc
swoich granic nierozumni niewolnicy
idziemy tam gdzie słońce jest
choćbyśmy i mieli się kaleczyć
leczyć ciał ciemiężone ja…
nasza wolność
musi gdzieś wyruszyć
wydusić z ram
systematyczny wzór
i ustalić nowy który krzyczy:
underground!
politycznie i wbrew założeniom
zostaliśmy ludźmi jako dodatek
do pewnej gazety politycznej
można się z nas śmiać
obrażać
karmić kłamstwami.
cukierków tu nie ma
cukierków proszę państwa tu nigdy nie było
więc proszę odsunąć się od barierki
bo będziemy strzelać
no ruszcie się w końcu
i polityki w to nie mieszajcie
ewolucja
kiedyś leżałam na łące ziół
świat
wkładał mi między zęby trawę
i
wtedy oboje udawaliśmy
że
odgadujemy niebo
dziś
leżę sama
nie
znam świata
nie
znam nieba
już
nie próbuję udawać
końcówka końcówki końca końców
a
ja wciąż jeżdżę wózkiem widłowym
jakbym
miała czas
jakby
czas miał mnie
jakbyśmy
byli gruszą
pod
którą płonie cały mój świat
a
artystką będę dopiero wtedy
kiedy
sprzedam swój obraz
za
minimum bezcen
do
tego momentu zostanę pielgrzymem
odbuduję
świat
i
zwiedzę samego Boga w jego grocie
tęczą
wymaluję polskie drogi
zaniecham
zła.
tak
to jest możliwe
wolna dygresja - ciemność
Ciemność
wzeszła nad miastem,
nie
pozwalając na żadne promienie słońca.
Zygmunt,
zwolennik ognia, został olśniony
przez
Polskę żywicielkę.
Postanowił przemycić blask i podarować go
uciemiężonemu
narodowi.
Nikt nie przystawał na realizację tych
pseudo
wywodów.
–
Dobro jest złe - mawia Ciemność
Ciemność
widzi wszystko
Ciemność
pali papierosy więc widzi
uliczników
niemogących trafić do dziury
popleczników
hurtem otwierających piwo
Ciemność
nie używa zapałek
Ciemność
wie jak rozpalić ciemność
Ciemność
się o to modli
codziennie
homo homini lupus est
chwilami zapominam
że jestem człowiekiem
i wtedy staję się zwierzem
drepcącym
godnie po cudzych śladach
umiejącym
żyć tylko dla siebie
zębiskami rozszarpującym padlinę
napotkaną na swej drodze
bo ostatkiem sił bronię
swej porośniętej włosiem skóry
troli tu toti
na
koniec świata pójść i spaść
w
śnieg biały w to miasteczko
które
w powolnym pędzie nie każe biec z teczką
mimochodem
samochodem
poruszać się z punktu A do B
gdzie
prawda nie jest piaskiem lepiona
uśpiona
mieszana wybuchowa
bym
mogła pożyć trochę dłużej
niż
mrówka, krówka i kozak
wiersz bez echa
co mam
powiedzieć
by być
słyszaną
bez: za
dyszki
w tłumie
głosem
tłumionym
przygryzaną
pępowiną
ile mam
dać
za święty
spokój
kłótni
urywanych płaczem dziecka
żeby się
wyspać
łez jak
na lekarstwo
w
tragedii ludzkiego życia
jest
jeszcze
później
tylko martwe
lekko
słonawe pustkowie
zostanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz