Poetka urodzona w Czańcu 1960r. Od 1990
roku libiążanka pisząca z potrzeby serca, dla wszystkich kochających poezję.
Niezłomna animatorką kultury, miłośniczka tradycji. Od 2014r. członkini grup
,,Cumulus’’ i Źrodłosłów” zrzeszającej wg. autorki same ,,Dobre Anioły’’.
Aktywna uczestniczka wielu internetowych grup poetyckich, w tym także
„Kawiarenki” Internetowej, także wielu spotkań poetyckich w Warszawie, Wilnie,
Bułgarii i Londynie, Bremovo oraz Festiwalu Poezji Słowiańskiej który odbywa co
roku się w Czechowicach- Dziedzicach, Biesku-Białej, Krakowie, Cieszynie.
Publikuje na łamach gazety lokalnej; stronach internetowych oraz w Polskim
Radiu Katowice i wszędzie tam, gdzie istnieje potrzeba krzewienia poetyckiej
myśli. Od 2019 r. członkini Stowarzyszenia Autorów Polskich. Autorka tomików
poezji: "Babski Comber” „Przeniknąć” , „Dotyk”, ,,Chaos”, ,,Śladami
Jezusa”, ,, Blaski i Cienie’’’ ,, Na palcach w czerwonej sukience” oraz prozy
,, Geometria Uczuć”, Zielony Szlak” i ,, Podlotek”. Ma na swoim literackim
koncie także udział w wielu antologiach:
religijnych oraz zagranicznych. Zdobywczyni wielu nagród i wyróżnień. Jej
wiersze są tłumaczone na język angielski i bułgarski. Pomysłodawczyni wieczorów
poetyckich z cyklu ,, Odkurzanie Poezji” oraz Ogólnopolskiego konkursu
satyrycznego ,,Satyra Urobkowa” który
odbywa się w Libiążu. Od roku fotograf amator.
Morze
niebo dotyka wody łączy się w oddechu z wiatrem
krople świtu na rzęsach traw połyskują jak neonowe gwiazdy
a ty na brzegu niczego nieświadomy
jak sprzedawca wspomnień
rozdajesz muszle przechodnim
a pod stopami chrzęści piasek
ocierając się o siebie
morze spokojne jak dusza
przerzuca się falami
jakby je potłuc chciało na małe szkiełka
do witraży
szafirowego ogrodu
wpatrzona jestem w twoje muszle których nikt nie chce
gdzieś w sercu rodzi się wątpliwość
czy jutro nie zacznie padać
Babcia
była kiedyś kobieta
która tkwi we mnie
staroświecka
nosiła nad sobą niebo
a w kieszeniach różaniec
uparcie podtrzymywała ogień
w którym miłość
była kiedyś kobieta
która płukała pokrzywą moje włosy
parzyła mięte i dziurawiec
Bóg nosił jej stopy
kilometry po polnych ścieżkach
przytulał Jej siwe włosy
a potem zabrał
bo kochał bardziej
Płaczą fotografie
łzy na kartce papieru
wsiąkają w słowa
atrament płynie jak rzeka
rzucane okruchy żalu
bezczynność jest niebezpieczna
pełne rynny milczenia
ściekają do wąskich gardeł myśli
a po dachu chodzi kot
on nas uratuje od zobojętnia
Nieznajomy
cieszy mnie mieszkanie na wsi
gdy słońce puka do okien
a od strony żurawiej mglisty opar
unosi ostatni nocny oddech
wzdłuż ogrodu lipy dwie samosiejki
nikt nie wie kiedy urosły
gdy zapach lipcowy nabierasz garściami w usta
kruszeją bariery
czekam na ciebie przyjacielu by zaczerpnąć z tobą dnia
na werandzie słychać łapacze snu
wiatr się buja pomiędzy wstążkami
kim jesteś nie pytam niech to będzie na próbę
przyjaźń ze szkła
Bezsenność
powtarza jak mantrę
tik tak tik tak
minęła kolejna minuta
na moich oczach
bezsenności się realizuje
milczenie staje się ubogie
nie ma słów
nie ma dotyku
suche spojrzenie w sufit
szczęście nie wykorzystane
zmarnowane
i twoja nieobecność
która działa na mnie
Człowiek
z bryły tęsknoty i z ciepłej krwi
składa się człowiek
latami szuka odpowiedzi
bytu na ziemi
udźwignąć noc i dzień
jak dziecko ucieka w świat poezji
powstaje jak feniks
z słów utkanych koszmarem nocnym
niczym Syzyf
toczy kulę na wzgórze
utrzymuje się w pionie
w przekonaniu że zwyciężył
a tam ciemność
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz