środa, 20 czerwca 2018

Z poezją – (mielecką) – po prośbie

Ale się podziało. Mielec (ponoć) poezją stoi. Gdzie nie spojrzeć, poeci. Więksi i mniejsi. A za nimi krok w krok podążają wielbiciele poezji. Także polityczni. W końcu politycy też potrzebują piękna. Tyle tylko, że politycy – w swej większości – poezją interesują się na tyle, na ile da się przy niej zrobić zdjęcie do mediów. Potem zainteresowanie poezją im najczęściej przechodzi. Jakby zapytać, a jaki to tomik wierszy ostatnio kupili, a nawet tylko przeczytali, pewnie musieliby skłamać. 

Choć może jestem zbyt okrutny dla polityków. Czy oni musza czytać wiersze? Wystarczy, jak doceniają – choć ciut, ciut – fakt, że w powiecie i mieście jest grupa ludzi, która usiłuje pisać bardziej po polsku, po ojczystemu, niż szeregowi zjadacze chleba. Tak jak na sesji poświęconej poezji regionalnej, zorganizowanej przez Zespół Szkół im. Groszkowskiego, pani Starościna Napieracz bardzo pięknie na zakończenie powiedziała o wadze słowa poetyckiego, o znaczeniu korzeni tradycji, z której czerpiemy. Wszyscy. No i tu dochodzę do sedna sprawy, która mnie nurtuje. Do kondycji mieleckiej poezji, więc po trosze i do finansowania poezji i poetów.






Dzisiaj pisać każdy może. I wydawać tomiki także. I robi to tak wielu, że trudno połapać się w tym, co się wydaje, a jeszcze trudniej w tym, co z wydanych warte jest jakiejkolwiek uwagi. Bo tzw. „krytycy”, zaprzyjaźnieni z poetą ( a tylko takie recenzje się zamieszcza), są w stanie napisać o wydawanych wierszach każdą bzdurę, tak ją zakręcając pustymi frazesami, że nikt nawet nie może im zarzucić, że o szmirze pisali pozytywnie.

Mam ten luksus, że nigdy nie prosiłem państwa czy miasta, żeby mi finansowało wydawanie moich – pięciu już – książek. Robiłem to sam i na własny rachunek. Więc śmiało mogę pisać, że często marnuje się społeczne pieniądze na wydawanie durnych wierszy, durnych, nikomu  niepotrzebnych książek, nie tylko z poezją, których potem nikt nie czyta. Na które nikt nie wyda nawet złotówki, dlatego rozdaje się je potem za darmo. Państwo dało, więc co to szkodzi. A w „dorobku” poety będzie kolejna pozycja. Kiedyś w dawnej, dobrej Grupie Literackiej Słowo, której już nie ma, była, albo usiłowała być, komisja, która kwalifikowała do druku książki swoich autorów. Miały być te lepsze. Było, ale się skończyło. Teraz panuje moda, że wydaje się książki poetów z „dojściami”. I nikt nie patrzy, jaka jest jakość tego, na co się daje – nieduże, ale jednak – społeczne pieniądze. Oczywiście są wyjątki.

Bo jest grupa poetów, których warto wesprzeć. To głównie młodzi poeci. Autentyczni poeci. Poeci z potrzeby serca. A nie z nadmiaru czasu i frustracji na emeryturze. Tacy jak odkryta przez nas niedawno Anita Róg, jak świetna Izabela Trojanowska, jak Monika Hebda, jak Monika Maciałek i wielu innych. Oni, po pierwsze, nie mają pieniędzy na wydawanie książek, po drugie, mają wielki potencjał poetycki w sobie  i poetycką przyszłość. To oni, a nie ja i inne stare pryki poetyckie, zachęcą innych młodych do pisania i do wydawania nowych zbiorów.

Więc może czas najwyższy, by w celach promocji czytelnictwa, i piśmiennictwa, i kultury w mieście i powiecie, i promocji młodych talentów, i promocji samej poezji wreszcie, poezji, która może wyrażać ducha człowieka i ducha narodu, ale i promocji wartościowej prozy, powołać organ złożony z prawdziwych fachowców, magistrów literatury polskiej, nauczycieli ojczystego języka ze szkół średnich, który by kwalifikował zgłoszone pozycje do wsparcia przez Miasto i przez Powiat. Taką  Komisję Promocji Języka Ojczystego. Miejską i powiatową  w jednym. Jeśli Powiat z Miastem w tak drobnej, a ważnej sprawie są w stanie się dogadać.

I ta Komisja (może przy SCK?) raz w roku kwalifikowałaby pozycje do wsparcia. Bez tej kwalifikacji żaden organ miejski czy powiatowy nie dałby nawet złotówki społecznych pieniędzy na niepotrzebne wydawnictwa. I przestałyby może być wydawane na koszt podatników książki, których nikt nie potrzebuje. Prócz autora.

Pewnie pozostanie jeszcze cały ten chłam reklamowy miast, gmin, państwowych i samorządowych instytucji, finansowany głównie z unijnych pieniędzy, poprawiający samopoczucie różnych lokalnych władców, a wrzucany do śmieci zaraz po otrzymaniu. Ale na to nie pomoże żadna komisja.

No bo są unijne pieniądze, to trzeba je wydać. Przy okazji żyje z tego cała grupa wydrwigroszów, starych i młodych. Bo ze smutkiem patrzę na to, jak się dzisiaj szkoli młodzież do bycia aktywnym, do bycia liderem. To szkolenie w dużej mierze sprowadza się do uczenia, jak napisać grant i „wydrzeć” jakieś unijne czy samorządowe pieniądze. A potem wydać je na jakąś – wołająca często o pomstę do nieba – bzdurę. Ale starzy „działacze” tak robią, to jak inaczej ma być z młodymi „działaczami?”.

Ps.


Po co o tym wszystkim piszę? Bo wkurza mnie parę spraw. Grupa ludzi założyła niedawno Mieleckie Towarzystwo Literackie. Tym samym odeszła z czegoś, co nadal uważa się za Grupę Literacką Słowo.   A ta, dla nadania sobie powagi i wagi, ważących na zdobyciu dofinansowań, na liście twórców tej Grupy utrzymuje wiele nazwisk piszących ludzi, którzy z Grupą się nie identyfikują. Którzy – przynajmniej w części – żądali, by ich z listy skreślić. W tym i ja.


Śmieszy mnie ta sytuacja. Poezja to nie jest działalność koszarowa, którą można ustawiać w szeregu, nakazać i zakazać, zrobić zbiórkę, dać sygnał do pisania. Poezja to miłość do pisania. Do tworzenia piękna. To potrzeba tworzenia piękna. Dla siebie. I może troszeczkę dla innych. Poezją nie można dowodzić. Nie można nią komenderować. Przynajmniej od czasów Stalina. Wykazać się ilością ważnych uczestników, którzy chcieli się „pokazać”. Dowodzenie stowarzyszeniem poetów to nie kolejny powód do uznania w środowisku, do przybrania tytułu aktywnego działacza lokalnego. Bo to może budzić jedynie uśmiech politowania.

Ludzie chcą, to się spotykają. Poczytają swoje wiersze, wypiją kawę. Ale nich nie spotykają się dlatego, że po znajomości ktoś im wyda kolejną, niepotrzebną komukolwiek książkę. Spotkają się, bo kochają poezję, kochają pisanie. I niech tak zostanie.

I to by było na tyle...


TALAREK ANDRZEJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz